· Szanowny Panie Burmistrzu, a może woli Pan mniej oficjalnie? Może nie zdążył się Pan jeszcze przyzwyczaić do tej funkcji, mimo że minęły już ponad dwa miesiące?
· Dwa? Nie, nie. Urząd objąłem dopiero nieco ponad miesiąc temu. Ale rzeczywiście czasem mam wrażenie, że minęło dużo więcej czasu… Natomiast co do formy, to nie mam zamiaru się zmieniać i wynosić się na piedestał. Tylko z tego powodu, że zostałem wybrany. Ja tu jestem głównie od roboty, a nie od zajmowania stanowiska i przyjmowania pokłonów. Poza tym mam w mieście i gminie bardzo wielu znajomych. Nie wyobrażam sobie, by po wyborach miało się coś między nami zmienić. Wciąż jestem tym, kim byłem.
· A nie boi się Pan, że te… koleżeńskie stosunki, mogłyby być wykorzystywane?
· Już są (śmiech). Ale przecież muszę oddzielić funkcję od relacji prywatnych. Poza tym nie robię różnicy pomiędzy kimś znajomym, a nieznajomym. Ktokolwiek zwróci się do mnie z jakąkolwiek sprawą, będzie tak samo potraktowany. Jestem tu dla wszystkich mieszkańców. Nie tylko dla znajomych.
· Dużo jest takich spraw?
· Szczerze?
· Oczywiście, że szczerze…
· Nie spodziewałem się, że aż tyle. Wiem, że zanim jeszcze przekazano mi gabinet, utworzyła się kolejka chętnych do spotkania ze mną.
· Ale przecież wtedy urzędował jeszcze poprzedni burmistrz…
· No właśnie. Z jakiegoś powodu mieszkańcy woleli jednak podzielić się swoimi problemami ze mną. Cóż. Powodów mogę się tylko domyślać, ale wolę nie komentować. To była prawdziwa lawina, która ruszyła zaraz pierwszego dnia. Nie ukrywam, że zaczęło brakować czasu na zajęcie się sprawami urzędu i gminy. A jeszcze nałożyły się na to wybory sołtysów. Spotkania niemal w każdej wsi.
· To by znaczyło, że musiały to być naprawdę ważne i pilne sprawy.
· Hm, dla każdego mieszkańca każda sprawa jest na pewno bardzo ważna. Inaczej nie poświęcałby czasu, aby się osobiście fatygować do burmistrza. Okazało się jednak, że niemal wszystkie te sprawy można było załatwić w poszczególnych wydziałach urzędu. Powiem oględnie, z jakiegoś powodu urzędnicy nie wzbudzili u interesantów zaufania.
· Czy to oznacza, że urząd wymaga reorganizacji?
· Na pewno. Ale myślę, że już teraz zmieniło się podejście do załatwiania spraw. Mam na myśli grupę urzędników, która z jakiegoś powodu starała się unikać podejmowania decyzji. Brakowało też współpracy między poszczególnymi komórkami urzędu. Wszystko to wydłużało czas załatwiania spraw. Zachęcam więc mieszkańców by korzystali już teraz z normalnych procedur. A dopiero jak coś nie zadziała, zapraszam do mnie. Zresztą nie tylko sam urząd wymaga zmian. Kilka dni temu zmieniły się władze Aqualiftu.
· Z jakimi problemami mieszkańcy przychodzili najczęściej? Jeśli to nie tajemnica…
· Zdecydowanie mieszkaniowymi. Jak obiecałem w programie wyborczym, mieszkania ją jednym z głównych priorytetów. Ale w kilka miesięcy, dużego domu nie da się zbudować. Rozmawiam też ze spółdzielnią mieszkaniową, bo okazuje się, że są przygotowane tereny pod zabudowę. Mam nadzieję, że budowa bloków, w pewnym momencie, w końcu ruszy z miejsca. A na początek przeglądamy komunalne lokale do remontu. Część wyremontujemy sami, a część zaproponujemy chętnym do remontu we własnym zakresie.
· Czyli dostaniesz mieszkanie, jeśli sobie wyremontujesz…
· Mieszkania przydziela specjalna komisja. Według rzeczywistych potrzeb mieszkańców. Więc każdy, kto się zaklasyfikuje, w końcu otrzyma lokal. Ale z rozmów wiem, że niektórzy nie chcą czekać. Chętnie wzięliby sprawy w swoje ręce i przyspieszyli przeprowadzkę do nowego mieszkania. I właśnie dla nich jest ta oferta. Takich tematów można mnóstwo wymieniać.
· To może jeszcze tylko dwa
· Cieszy mnie, że mieszkańcy przychodzą nie tylko ze swoimi problemami, ale też w sprawach miasta. Chcieliby naprawienia różnych rzeczy, wprowadzenia różnych zmian, albo zwykłych porządków. Rusza specjalna aplikacja na telefon „mmieszkaniec”. Można za jej pośrednictwem zgłaszać usterki i nie fatygować się do urzędu. Ale myślę, że za jakiś czas nie będzie już co zgłaszać. Konsekwentnie naprawiamy miasto. Jako pierwsza zostały naprawione fontanny. Na ulice wyjechały zamiatarki. Zielenią zajął się nasz, Międzychodzki KIS, co widać najlepiej np. w parku na Lipowcu. Chciałbym, żeby KIS zajął się nie tylko zielenią.
· Dobrze rozumiem, że tymi sprawami zajmuje się Pan osobiście? Przecież przy takim „ręcznym sterowaniu” zabraknie czasu i sił na ważniejsze tematy.
· Zgadza się. Nie da się tak zarządzać. Dlatego zajmuję się tymi sprawami, żeby je dobrze poznać. I z tego doświadczenia wypracować odpowiednie schematy. To oczywiste, że burmistrz nie może zajmować się każdą dziurą w chodniku, uszkodzonym krawężnikiem czy przepaloną żarówką w latarni. Od tego są służby, które powinny odpowiednio reagować na każde zgłoszenie. To jest może dziwne, ale taki system w naszej gminie dotąd nie istniał. Nie można przecież sprzątać miasta albo czegoś naprawiać od czasu do czasu. Cały czas musi być czysto.
· Przejdźmy już może w takim razie, do trzeciego najczęściej poruszanego tematu.
· Pieniądze. Najpopularniejszy temat, to najprzeróżniejsze dofinansowania. Okazuje się, że nasza gmina jest wyjątkowo hojna. Wydajemy około dwóch milionów zł. rocznie na różnego rodzaju imprezy. I to nie imprezy organizowane np. przez CAK. Ale przez przeróżne organizacje społeczne, w tym także sportowe. Inne gminy z podobnymi budżetami wydają na to nie więcej jak pół miliona.
· Wyobrażam sobie w takim razie, że kolejka jest bardzo długa.
· I każdemu się wydaje, że ja mam do rozdania jakieś własne pieniądze. Prawda, że w poprzedniej kadencji tak było. Się przychodziło na rozmowę i się dostawało albo i nie. Ale zakwestionowała to Regionalna Izba Obrachunkowa. Gdybym do tej metody wrócił, naraziłbym się na konsekwencje. Poza tym, to przecież nie są moje pieniądze. Należą do wszystkich mieszkańców. Dlaczego ja mam decydować na co je przeznaczyć? Niech mieszkańcy decydują. Tak będzie uczciwie.
· Czyli na pieniądze z budżetu gminy, nie ma co liczyć.
· Tego nie powiedziałem. Tylko na pewno trzeba skończyć z rozrzutnością. Zawsze coś tam można wyskrobać w granicach rozsądku. Ale na przykład z działu promocji, ponad połowa pieniędzy została wydana zanim jeszcze zostałem burmistrzem.
· Na co zostały wydane?
· Nie chciałbym teraz o tym mówić. Mam nadzieję, że zgodnie z prawem. Mam nadzieję…
· Czyli, krótko mówiąc, z gminnym budżetem nie jest najlepiej.
· Zależy jak patrzeć. Możemy dalej przejadać pieniądze i dofinansowywać na przykład prywatne lodowiska kwotą 150 tysięcy złotych. Albo zakupy… nart. Sam zrezygnowałem ze służbowego samochodu. Nie zamierzam wyjeżdżać na drogie, płatne konferencje i szkolenia.
· Jeśli udałoby się zaoszczędzić, to na co można by było wydać te pieniądze?
· Na przykład, konieczny jest remont hali przy ulicy Dworcowej. Potrzeba pilnie dwóch milionów, żeby ją dostosować do wymogów przeciwpożarowych. Może się okazać, że bez tego, nie będzie tam można organizować imprez. To jest nagły, niezaplanowany wydatek. Temat wyszedł, przy okazji planów ocieplenia hali. Jej ogrzewanie kosztuje fortunę, a okazuje się, że taka modernizacja to wydatek rzędu 8, a nawet 10 milionów. To będzie jeden z tematów, który chciałbym poddać pod dyskusję z mieszkańcami.
· Skoro brakuje środków, to może po prostu trzeba sięgnąć po fundusze unijne.
· To jest więcej niż oczywiste. Okazuje się jednak, że gmina jest do tego kompletnie nieprzygotowana. Brakuje podstawowych dokumentów. Przez ostatnie dwie kadencje nie było w Urzędzie osoby, która by się miała tym zajmować. Musi istnieć realna strategia gminy i program rewitalizacji. Ta dokumentacja praktycznie nie istnieje. A bez niej nie ma co liczyć na fundusze. Trzeba więc szybko stworzyć porządną dokumentację. Dopiero na jej podstawie, możemy zacząć przygotowywać nowe projekty inwestycyjne.
· W takim razie przejdźmy może do działań związanych z obietnicami wyborczymi. Pewnie nie zostaje na nie Panu zbyt dużo czasu.
· Na to musi być czas. Nie kończę pracy o 15:30. Pracując w gazecie, musiałem być do dyspozycji praktycznie całą dobę przez cały tydzień. I może to dziwne, ale wcale mi to nie przeszkadza. Może ktoś uzna, że jestem stuknięty, ale ja naprawdę lubię tę robotę. Naprawdę chcę, żeby to miasto wreszcie rozwijało się tak, jak na to zasługuje.
· Czyli co w takim razie konkretnie?
· Na przykład negocjacje z koleją na temat wiaduktu na Strzeleckiej. Chcę, by przy okazji rewitalizacji torów, wiadukt został przebudowany. Powinny się pod nim móc minąć swobodnie dwa samochody. Przygotowujemy najbardziej optymalny sposób utwardzenia dróg. Branych jest pod uwagę kilka koncepcji. Na przykład po kolei drogi pasowe. Albo utwardzenie dużo większej liczby ulic na początek wibrowanym grysem. A potem sukcesywnie pokrywanie go betonem lub asfaltem. Wybór technologii jest tu bardzo ważny. Ponieważ na przykład na geokratę nie można później wylewać betonu. Prawdopodobnie na jesieni zaczną się wykopaliska na naszych grodziskach. Kiedy się okaże czym w rzeczywistości są, spróbujemy zrobić z nich w miarę szybko atrakcję turystyczną. W tym roku zaczną się remonty Orlików i remont jednej ulicy na Lipowcu. Chciałbym też, aby już w przyszłym roku, zaczęły się prace rewitalizacyjne starej części miasta, więc głównie Rynku. Oczywiście sukcesywnie, zaczynając od projektu.
· Starej części miasta? Pomimo braku pieniędzy?
· Nie spodziewam się tu dużych wydatków. To jest powierzchnia zaledwie 35 arów. Czyli aż sześciokrotnie mniej niż ma Ogródek Jordanowski. Rynek niestety jest zaniedbany i pamięta lata ’90. Nawet asfalt jest tam dziurawy. Uważam, że to jest powód do wstydu. Co jak co, ale akurat ta część miasta powinna jakoś wyglądać. Wystarczy popatrzeć na Rynki choćby w Drezdenku, Skwierzynie czy Wolsztynie. Spróbujemy rozpisać konkurs na najlepszą koncepcję. Jednym z kryteriów powinien być niski koszt wykonania. Przy okazji trzeba będzie też urządzić ścieżki rowerowe i – co oczywiste – przystosować całość komunikacyjnie dla niepełnosprawnych. Ale nie chciałbym tam robić rewolucji. Lipowiec, zwłaszcza część widoczna z okien urzędu miasta, był już rewitalizowany kilkakrotnie. O Rynku jakoś zapomniano.
· A co w takim razie z zarabianiem przez gminę pieniędzy? Z podatków od nowych firm. Na to stawiał poprzedni burmistrz.
· Nie ukrywam, że nie spodziewam się podatków od Polipolu, który wkrótce rozpocznie produkcję. Firmy z osobowością prawną nie przekazują do gmin podatku od dochodu. Co najwyżej od nieruchomości. Ale mimo to uważam, że kolejne miejsca pracy powinny powstawać. Jestem po rozmowach z Uniwersytetem Przyrodniczym, na temat kolejnych terenów pod inwestycje w Gorzyniu. Odbyłem też kilka rozmów z naszymi lokalnymi przedsiębiorcami na temat ich planów rozwojowych. Zajęliśmy się też sprawą spalarni odpadów. Mówię, zajęliśmy, ponieważ powołałem zespół, który ma na spokojnie i rzeczowo przeanalizować wszystkie argumenty za i przeciw. Poszukać optymalnych rozwiązań. Ten temat też musi koniecznie trafić pod społeczną dyskusję.
· Miał być krótki wywiad, a tyle tematów, że na tym jednym się na pewno nie skończy. Kiedy kolejny wywiad?
· Myślę, że najlepiej po pierwszych 100 dniach od objęcia urzędu. Kontakt z mieszkańcami jest dla mnie bardzo ważny. Nie zamierzam robić niczego, co mogłoby się mieszkańcom nie spodobać. A jednocześnie chcę odpowiadać na zapotrzebowania i je realizować. Nie mam zamiaru nikogo uszczęśliwiać na siłę swoimi koncepcjami. Wybór na burmistrza nie oznacza, że jest się nagle najmądrzejszym w mieście. Dlatego już niedługo przedstawię do publicznej oceny pomysły, które zrodziły się jeszcze przed wyborami, a które chciałbym zacząć realizować. Nie tylko te, o których już wspomniałem. Będę je przekazywał sukcesywnie do publikacji w internetowym Informatorze.
· Od siebie dodam, że redakcja postara się je opracować w taki sposób, aby wyjaśnić je maksymalnie szczegółowo. Będzie tam też możliwość wypowiadania opinii przez mieszkańców. Chcemy też, by była możliwość głosowania nad poszczególnymi rozwiązaniami. Czegoś podobnego chyba nigdy w naszej gminie nie było. Dziękuję bardzo za czas.
· Cóż. Idzie nowe. Również dziękuję za rozmowę.